wtorek, 2 czerwca 2015

Od Hurricane'a do Cory

Przeniosłem wzrok na horyzont i uśmiechnąłem się czując na boku łeb klaczy. Wiatr od morza szarpał nasze grzywy i czułem jak one odrobinę łaskoczą mnie po plecach.
- Wiesz, to przykre i nie można udawać, że nigdy się nie stało... - zacząłem. - ...Ale jeśli skupisz się tylko na tym zmarnujesz resztę życia, w którym mogłoby się wydarzyć wiele dobrych chwil.
Powiedziawszy to spojrzałem na reakcję Cory, lecz ta jedynie patrzyła w miejsce, dalekie miejsce, gdzie spotykało się niebo z morzem, które dzisiaj zachowywało się o wiele groźniej. Fale były dużo większe, niż gdy ostatnio spędziliśmy tu wspólnie wieczór. Odetchnąłem świeżym, morskim powietrzem i oddaliłem się od nieprzyjemnych myśli.
- Chodź - mruknąłem do klaczy. - Powinniśmy iść...
- Gdzie? - spytała się Cora, która nagle jakby wybudziła się z zamyślenia. Uśmiechnąłem się rozbawiony.
- Przed siebie - odarłem. Szum morza ledwo dał mi dojść do głosu. - Już dobrą chwilę unikamy reszty stada.
- Ale przecież my ich nie unikamy! - niemalże oburzyła się. - Po prostu nie spotykamy ich... zresztą, wszędzie indziej jest tak samo pusto!
- Więc... chcesz zostać? - spojrzałem białym okiem na moją towarzyszkę.

<Cora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz