poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Mustanga do Aspie

Zarżałem. Pobiegłem w stronę pobliskiego jeziorka. Nabrałęm w pysk wody. I ruszyłem wprost na Aspie. Nie jestem święty , więc (tak wiem , że tak nie wypada , ale mnie poniosło :d) "wyplułem" wodę na klacz. Zaśmiałem się i samica również. Ale w końcu przestaliśmy się śmiać i zaczęliśmy przechadzkę "oprowadzającą". Gdy byliśmy w dolinie spytałem:
- Ścigamy się???
- Tak - odpowiedziała klacz.
Zaczęliśmy galopować. Byliśmy równie szybcy , dokiedy ja uruchomiłem cwał , prześcignąłem klacz. I pierwszy dobiegłem do szerokiego strumienia. Czekałem na Aspie.


<Aspie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz