niedziela, 24 maja 2015

Od Hurricane'a do Cory

Moje kopyta zapadły się w suchym piasku. Prowadziłem ostrożnie Corę na plażę. Stanąłem dopiero metr przed morzem. Co jakiś czas moje kopyto zostawało obmyte spokojnymi falami słonej wody. Spojrzałem się w niebo i ujrzałem jeszcze ciągle zachodzące słońce. Długo dziś świeciło.
- Otwórz oczy - szepnąłem do ucha Corze. Gdy tylko klacz ujrzała wspaniały widok słońca, które oświecało chmury i przebarwiało je na krwistoczerwony kolor, wydała z siebie westchnięcie zachwytu. Woda cudownie odbijała swojego brata, niebo. W oddali majaczyły czarne skały, których było pełno na Wybrzeży Meoa,  Jęki mew lecących gdzieś w górze odbijały się echem po cichej okolicy, przez którą normalnie przechodził jedynie szum morza.
- Pięknie - westchnęła Cora. Patrzyła się chwilę w jasną plamę tworzoną przez blask słońca. - Słonce jeszcze nie zaszło?
Uśmiechnąłem się rozbawiony.
- Czekało na ciebie - odparłem żartem. Cora uśmiechnęła się i przymknęła oczy. - Jestem tego pewny...
Klacz ułożyła się na piasku, a ja obok niej. Wpatrywałem się w ciemniejące niebo. Przypomniało mi się na chwilę stare życie, życie w którym miałem swoją miłość, swoją rodzinę, dom i stado. Życie, które spłonęło. Odepchnąłem szybko od siebie melancholijne myśli.
- W życiu już trochę widziałem  zacząłem rozmarzonym głosem. - Ale to jeden z piękniejszych widoków, jakim obdarzyła Matka Natura moje oczy...
Przeniosłem spokojnie wzrok na Corę.
- A ty? - spytałem się po chwili. - Widziałaś kiedyś coś piękniejszego?



<Cora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz