niedziela, 24 maja 2015

Od Hurricane'a do Cory

Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie.
- Cieszę się - mruknąłem w odpowiedzi. Gdy tylko poczułem blisko siebie Corę, przez moją głowę bez ostrzeżenia przeleciała masa obrazów, myśli i uczuć, a także zapachów, dźwięków i dotyku. Bianca... Potrząsnąłem głową by odepchnąć złe wspomnienia.
- Nic się nie stało? - spytała zatroskana Cora. Spojrzałem prosto w jej zielone oczy.
- Nie - westchnąłem. - Chodźmy nad rzekę, napijemy się...
Cora ruszyła za mną nieco zasmucona moim zachowaniem. Co jakiś czas pytała się, czy na pewno nic mi nie jest, ale a jedynie kręciłem przecząco głową. Gdy tylko  doszliśmy do rzeki Cora doskoczyła do zbiornika wody i zaczęła pić. Ja powoli doszedłem do wody i zanurzyłem pysk w chłodnej substancji. Pociągnąłem trzy silne łyki przymykając oczy. Gdy podniosłem łeb i otworzyłem oczy zobaczyłem zatroskaną minę Cory i jej zasmucony wzrok.
- Nie, naprawdę nic się nie stało - powiedziałem zmęczonym głosem. Nie wiem czemu, poczułem się teraz stary. Jak koń, który już ledwo daje radę chodzić, wspomina jedynie swoje życie i patrzy jak małe źrebaki i młode konie właśnie je sobie układają. Cora jednak nie dała za wygraną.
- Widzę, że coś się stało - powiedziała zmartwiona i spojrzała mi prosto w oczy przybliżając się tak, że czułem jej oddech. - Nie musisz tego ukrywać...
Westchnąłem.
- Chodź... - odparłem. - Jeśli chcesz wiedzieć... Ale to tylko moja przeszłość...
Ułożyliśmy się w cieniu pojedynczego drzewa niedaleko rzeki.
- Urodziłem się w dzikim stadzie koni - zacząłem niepewnie. -  Gdy dorosłem, pożegnałem się z matką i ruszyłem samodzielnie w świat. Założyłem stado, w którym dobrze się czułem, znalazłem swoją wybrankę serca, patrzyłem jak dorastają moje młode. Pewnego dnia, pożar wybuchł tak nie spodziewanie, że nie wielu zdołało uciec. Chyba... chyba tylko ja... Proste... ale...wciąż brakuje mi... rodziny...
Zwiesiłem łeb i przymknąłem oczy próbując powstrzymać ciąg wspomnień. Odetchnąłem pełną piersią, gdy się trochę uspokoiłem.
- Jednak minęło trochę czasu i... - odpowiedziałem wstając. - I już... mniej... boli...

<Cora? Co ty na to?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz